Źle się dzieje w państwie duńskim, czyli trudny przypadek Gefiona
Polskiemu rynkowi znowu zaczyna grozić wojna cenowa w ubezpieczeniach komunikacyjnych. I choć za wcześnie, by bić na alarm, to jednak cała branża zwraca już uwagę na mało etyczne zachowania niewielkiego (25 mln zł składek w ubezpieczeniach komunikacyjnych za 2017 r.) duńskiego towarzystwa ubezpieczeń Gefion Insurance z siedzibą w Kopenhadze.
Dzięki podwyżkom cen OC w 2016 r. większość ubezpieczycieli po latach ponoszenia strat osiągnęła rentowność w segmencie komunikacyjnym i nie zamierza wykrwawiać się w kolejnej batalii. Tymczasem działający od dwóch lat na polskim rynku Gefion zaczął ostro konkurować z pozostałymi towarzystwami. I ma w tej rywalizacji ułatwione zadanie, bo nie ciąży na nim obowiązek wypłat odszkodowań za zdarzenia sprzed lat. A przecież to właśnie rosnące wypłaty i wydłużone przed paroma laty terminy przedawnienia roszczeń dają się ubezpieczycielom mocno we znaki.
Znacznie więksi rynkowi gracze, choć nie uznają Gefiona za podmiot mogący samoistnie wywołać wojnę cenową, przyznają że oferowana przez Duńczyków o kilkanaście procent niższa składka za OC może zostać przez innych uznana za rzucenie rękawicy potentatom. Jednak prawdziwym problemem rynku zdaje się być co innego – słaba jakość likwidacji szkód duńskiego towarzystwa. Coraz więcej kierowców, którzy zostali poszkodowani przez prowadzących auta ubezpieczone w Gefion, ma problemy z uzyskaniem odszkodowania. Także w sieci pojawia się dużo sygnałów o problemach z nowym ubezpieczycielem.
Zakład ten działa u nas na zasadzie swobody świadczenia usług, ale podlega duńskiemu nadzorowi. To oznacza, że Gefion jest poza jurysdykcją polskiego KNF. Jeśli Komisja uzna, że doszło do nieprawidłowości, może jedynie zwrócić się o podjęcie odpowiednich działań do swojego odpowiednika w Danii. Część rynkowych graczy podkreśla, że rozwiązaniem, które pozwoliłoby poprawić jakość usług świadczonych przez Gefion, byłoby przekształcenie ich przedstawicielstwa w polski oddział. Oznaczałoby to jednak poddanie się nadzorowi KNF, a to może być nie na rękę kopenhaskiemu towarzystwu.
A co na to sama Komisja? Nadzór utrzymuje, że trzyma rękę na pulsie. Jak mówi Jacek Barszczewski, rzecznik prasowy Komisji Nadzoru Finansowego, ta ostatnia monitoruje wyniki w ubezpieczeniach komunikacyjnych i w razie potrzeby nie zawaha się nałożyć kar. I jeśli uzna, że doszło do nieprawidłowości, będzie musiała zwrócić się do duńskiego nadzoru o podjęcie działań. Według Polskiej Izby Ubezpieczeń „jest na rynku gracz, który bez żadnego zaplecza finansowego i znaczących struktur, wchodzi na ścieżkę, która w poprzednich latach wywołała wojnę cenową”. Dlatego właśnie PIU zaapelowało do KNF i do UOKiK, by zadbać o uniknięcie powtórki z przeszłości. Jan Grzegorz Prądzyński, prezes PIU, zauważa że mieliśmy już oddziały zagranicznych ubezpieczycieli walczących o klientów bardzo niskimi cenami. Efekt tej polityki jest taki, że dziś te oddziały nie istnieją. Zostały przejęte przez spółki podlegające polskim przepisom i polskiemu nadzorowi.
Według informacji Rzeczpospolitej obecnie KNF kompletuje informacje na temat działań firmy i zamierza przekazać je do swojego duńskiego odpowiednika.
JN