Przezorny jak… Wimbledon.
Trochę w ramach ciekawostki, ale przede wszystkim jako ewidentny przykład, że czasy kryzysu to naturalne środowisko dla branży ubezpieczeniowej, zapraszamy do lektury interesującej i aktualnej historii… tenisowo-ubezpieczeniowej.
Wyjątkowo, nie piszemy o ubezpieczeniach dla klientów indywidualnych, a o zaawansowanej ochronie na wypadek odwołania potężnego eventu, jakim jest Wimbledon, jeden z czterech tenisowych turniejów wielkoszlemowych.
Gdy koronawirus dotarł do Polski i stało się jasne, że 2020 rok będzie w każdym względzie nietypowy, ruszyła lawina odwołanych targów, festiwali, rozgrywek sportowych itd. Wiąże się z tym interesujący wątek ubezpieczeniowy.
Koszty przygotowań wielkich eventów ponoszą organizatorzy, a ich zysk w pierwszej kolejności uzależniony jest od tego, czy impreza w ogóle się odbędzie. Odwołana impreza masowa jest więc równoznaczna z gigantycznymi stratami finansowymi.
Nie wchodząc w szczegóły brokerskie, czy podstawowe ubezpieczenie odwołania imprezy masowej zawiera wyłączenie na epidemię lub pandemię, wspomnijmy słowem wstępu, że na rynku dostępne są personalizowane produkty, które pozwalają się również przed takim ryzykiem chronić.
„Prorocy” z Wimbledonu
I tu pojawia się Wimbledon, a konkretnie jego organizatorzy. Oni, zmobilizowani epidemią SARS z początku XXI wieku, zawarli ubezpieczenie na wypadek odwołania turnieju wskutek pandemii. Serio. Co za pozytywna historia w morzu negatywnych wiadomości, prawda?
Składki płacili od 2003 roku. Przez 17 lat wydali na nie ponad 25,5 mln funtów. Dużo? Trudno powiedzieć, szczególnie w kontekście gigantycznego wydarzenia sportowego, milionowych kontraktów sponsorskich, największych gwiazdach tenisa i olbrzymich pulach nagród. Za to na pewno ta suma nie wygląda już tak porażająco, gdy zestawi się ją z wypłatą… 114 mln funtów z tytułu odwołania tegorocznego turnieju! Patrząc z tej perspektywy, ubezpieczenie prezentuje się wyłącznie jako doskonała inwestycja.
O szczegółach tej sprawy przeczytacie m.in. pod tym linkiem.
Produkty na czas kryzysu
Można powiedzieć, że w tej historii zawarta jest esencja ubezpieczeń. Pracujemy w branży, która rozumie, czym jest kryzys i doskonale wie, jak bardzo negatywne mogą być skutki nieprzewidzianych zdarzeń. Nawet tak, do niedawna, nieprawdopodobnych jak wirus, który sparaliżuje życie dosłownie na całym świecie.
Przykład Wimbledonu jest wyjątkowo obrazowy, bo dotyczy znanego każdemu wydarzenia i olbrzymich sum. Ale przecież mniejszego kalibru ubezpieczenia każdego dnia pomagają przetrwać mniejsze, ale przecież nie mniej ważne sytuacje. Ubezpieczenia na życie wspierają rodziny w najtrudniejszych momentach, ubezpieczenie od utraty dochodu pomaga przetrwać trudny czas zawodowy, a dzięki AC można kupić nowy samochód po kradzieży… I tak dalej.
Uczulajmy na to naszych klientów. To przecież nieprawda, że „mnie na pewno nic się nie stanie”.
JN