Winny… poszkodowany
To oczywiste, że w „starciu” z samochodem pieszy ma niewiele do powiedzenia. I choć kierowcy powinni mieć oczy dookoła głowy, to są sytuacje, w których niewiele są w stanie zrobić. Tak się dzieje, gdy do kolizji dochodzi z winy przechodnia.
Ten problem zawiera w sobie bardzo ciekawy wątek ubezpieczeniowy. Kto bowiem powinien zapłacić za zniszczone auto, jeśli kierowca nie ze swojej winy potrącił pieszego? Ze zdrowotnego punktu widzenia poszkodowanym z pewnością będzie w takiej sytuacji przechodzień, ale patrząc od strony procesu likwidacji szkód jest on jednocześnie sprawcą i nie ma większego znaczenia, że fizycznie ucierpiał wskutek kolizji. Wydaje się to dość logiczne, ale pochylmy się nad tą sprawą nieco głębiej, bo okazuje się, że kwestia rekompensaty za uszkodzony samochód może być niekiedy niejednoznaczna. Na początek pokażmy jednak przykład.
Prosto pod koła…
Wiele jest sytuacji, w których to pieszy, a nie kierujący pojazdem powoduje zagrożenie na drodze. Przebiegający przez „podwójną ciągłą” czy na czerwonym świetle ludzie to stosunkowo częsty widok na ulicach miast. Na poniższym filmie widać przykład takiego zachowania:
Zdarzenie miało miejsce 21 stycznia 2016 roku na jednej z głównych gdańskich ulic. Przebiegający na czerwonym świetle pieszy nie tylko nie zastosował się do sygnalizacji świetlnej, ale był dodatkowo pod wpływem alkoholu (miał we krwi 2 promile). Obecnie toczy się postępowanie, a mężczyźnie grozi kara grzywny, aresztu lub pozbawienia wolności. Dodatkowo jest on odpowiedzialny za spowodowanie szkody na mieniu kierowcy (niemal całkowicie potłuczona przednia szyba w samochodzie).
Odpowiedzialność w życiu prywatnym
Jeśli właściciel samochodu, który bierze udział w tego typu zdarzeniu, ma polisę AC, może oczywiście pokryć szkody z ubezpieczenia, a ubezpieczyciel po wypłacie pieniędzy zwrócić się do sprawcy z żądaniem zwrotu wypłaconej kierowcy sumy. To dość wygodne rozwiązanie, ale statystyki pokazują, że wciąż wielu kierowców jeździ bez AC, więc nie każdy może z tej ścieżki postępowania skorzystać. Można jednak zwrócić się roszczeniem bezpośrednio do pieszego, który ponosi odpowiedzialność za zniszczenia i tym samym ma obowiązek pokrycia wszelkich związanych z nimi kosztów. Warto pamiętać, że jeśli nie okaże się to skuteczne, zawsze można dochodzić swoich racji w sądzie. Na pewno ułatwieniem może być posiadanie przez pieszego polisy OC w życiu prywatnym, bo jeśli tylko zachowanie przechodnia nie zostanie zakwalifikowane do wyłączeń odpowiedzialności, wówczas kierowca dostanie pieniądze od ubezpieczyciela sprawcy.
A co jeżeli kierowca jechał zbyt szybko?
No właśnie, to, że przechodzień złamał przepisy, nie oznacza automatycznie, że jest jedynym winnym zaistniałej sytuacji. Może się bowiem okazać, że kierowca przekroczył prędkość czy nie dostosował jej do warunków panujących na jezdni. A w takiej sytuacji należy liczyć się w skrajnym przypadku z brakiem odszkodowania lub tylko z częściową rekompensatą. W przypadku współodpowiedzialności za zdarzenie może się też okazać, że pieszy również otrzyma odszkodowanie – z obowiązkowego OC kierowcy.
Jak widać problematyka szkód jest złożona i wiele spraw nie jest oczywistych. Zawsze w przypadku kolizji czy wypadku należy pamiętać, aby w razie jakichkolwiek trudności wezwać policję, a także pogotowie, jeśli ktoś ucierpi – niezależnie od tego, czy jest sprawcą, czy poszkodowanym. W procesie ubiegania się o odszkodowanie z pewnością przyda się także dokumentacja zdarzenia, np. zdjęcia, szczegółowy opis czy relacje świadków. Dzięki nim łatwiej będzie dochodzić swoich racji.